sobota, 13 lutego 2016

Wokół Jogjy

Hello.
Jestesmy spowrotem w zasięgu sieci komórkowych i Wi-Fi, trochę odpoczelismy - czas na mały update :)
Ostatnie kilka dni były bardzo aktywne.
We wtorek (musiałam pogłówkować, nie bardzo kojarzę jaki dzień tygodnia mamy) pojechaliśmy na wycieczkę do świątyni Borobudur i na płaskowyż Dieng.
W Borobudur spodobało nam się kilka rzeczy. Po pierwsze spokój zieleni z  melodyjką dzwoneczków w tle i pięknymi widokami na zielone góry dookola, a wśród tego dostojna, stara świątynia(VIII w.), cała pokryta plaskorzezbami. Ciekawe są też dwie historie, które można zobaczyć na małych wystawach na terenie kompleksu. Jedna opisuje kilkuletni proces rekonstrukcji, który musiał być tytaniczną pracą biorąc pod uwagę rozmiar, ilość detali i stopień zniszczenia. Druga to całkiem świeża historia wyprawy łodzią skonstruowaną na podstawie jednego z reliefow.
Resztę dnia spędziliśmy na  Dieng Plateau, gdzie mieliśmy przedsmak późniejszych wrażeń. Dieng to nieprzyjazne złoża siarki, bulgoczace blotniste źródła i duszace gazy. Dlaczego jest nazywany siedzibą bogów - nie wiem. Może nie byli bardzo mili. Ale Dieng to też urocze jezioro o nie bardzo naturalnych kolorach, wokół którego rosną dzikie datury i fuksje - rośliny o których nigdy nie pomyślałam że występują w naturze :)

Następnego dnia zaczął się marathon...

Zdjęć dalej nie mogę załadować więc proszę, oto link https://www.instagram.com/p/BBuw4ouKDEv/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz