W środę rano zaczęliśmy maraton wulkaniczny. W drodze spotkaliśmy rodzinę podrozujaca z dwójką dzieciaków od 3 miesięcy, a kolejne 6 przed nimi. Jak im idzie możecie zobaczyć tu koziolkiwazji.blogspot.com
Na miejsce przyjechaliśmy jak już było całkiem ciemno, ale dźwięk pomrukujacego nieopodal wulkanu był niesamowity. O 4 rano mieliśmy spacerek na pobliskie wzgórze by zobaczyć wschód słońca nad aktywnym wulkanem. Sceneria znów niepodobna do niczego. Czarne zbocze wulkanu, czarne dróżki, czarne koryto rzeki a wszędzie gdzie zdążyło coś wyrosnąć - zieleń. Grube warstwy czarnego popiołu - wszędzie. Bardzo żałuję, że nie mogliśmy podejść do krateru, choć uszczknac widoku lawy, niestety przy aktywnym wulkanie to zbyt niebezpieczne. Po śniadaniu znów autobus.
Pod Ijen dojechaliśmy wcześniej, ale też wcześniej zaczęliśmy wspinaczkę - o 1 w nocy. Było stromo, ślisko i co poniektórzy byli bardzo niewyspani i marudni... (Nie ci którym w pojsciu spać nic przeszkadza nic :)) Ijen nie jest aktywny, ale jest kopalnią siarki - im bliżej krateru tym mocniejszy odór. Dostaliśmy maski przeciwgazowe (a właściwie kolejna rzecz za którą musieliśmy dopłacić na tej wycieczce - bardzo frustrujacy jej aspekt) by móc zejść w dół krateru po skałach i w oparach gazu. Na dole znajdowała się gwiazda wieczoru i powód dla którego podjęliśmy się tej dziwnej nocnej wyprawy - niebieski ogień wydobywajacy się ze skały, czy sciekajacy wraz z płynną siarką. Jeziora i wnętrza krateru nie było dane nam zobaczyć bo Niewyspany zweszył godzinę na leżąco w pustym autobusie. Ale to co zobaczyliśmy to nasze - wszystkie kolory siarki: żółty, pomarańczowy, ceglasty, biały; wypalone martwe drzewa na zboczach, tragarz robiący pierwszy kurs tego dnia.
Zupełnie inna ziemia. Gorąca jak lawa, żrąca jak siarka, żywa, bulgocząca, mruczaca, sycząca.
A wieczorem tego dnia, już na Bali, gwizd wiatru i uderzenia rozbijających się fal.
Inny, nieznany nam wcześniej kawałek ziemi.
Again, zdjęcia tu: https://www.instagram.com/p/BBuxzfKqDHH/
Może jednak zastanówcie się z tym wracaniem - tutaj raz śnieg, raz deszcz, raz powyżej zera, raz poniżej. Macie tam lepiej!!
OdpowiedzUsuńJesteśmy gotowi stawić temu czoła :)
OdpowiedzUsuń